16/10/2013

GTA V - recenzja na chłodno

Nad Polske nadciągnął wielki mróz, a z nim moja recenzja GTAV "na chłodno"


Powiem szczerze, że nie planowałem kupna GTAV - chciałem poczekać aż opadną emocje jednak przez kilka dni strachu przed otwarciem lodówki przemogłem się i kupiłem grę. I grałem w gre...
Dlaczego nazwałem to "recenzją na chłodno"? Cóż główny wątek gry skończyłem parę dni temu i początkowa ekscytacja tytułem mineła. Wydaje mi się, że przy tytule który nakręcił taki hype trzeba troche sie odsunąć na bok i spojrzeć na całość z innej perspektywy.
Nie będę tutaj wydawał ocen/gwiazdek/odznak itd. - moja recenzja ma na celu tylko i wyłącznie  przedstawienie wrażeń z gry - co ważne zawiera spoilery także jeśli nie graliście jeszcze w GTAV to zapraszam do ostatniego paragrafu gdzie podsumowuje moją recenzje.
Wszystkie grafiki poniżej to moje "snapshoty" z gry.



(Anty) Bohaterowie



Kiedy dowiedziałem się z materiałów prasowych o pomyśle wykorzystania 3 bohaterów i o tym w jaki sposób nawiązują oni do serii GTA byłem wniebowzięty bo wiedziałem, że znajde coś dla siebie. Moje ulubione GTA to Vice City natomiast kompletnie nie mogłem się odnależć w świecie murzyńskiej "gangsterki" z San Andreas. W miare postępów w fabule mój ulubieniec (Michael) musiał ustąpić miejsca i pierwsze skrzypce zaczął grać... Trevor. Teraz smutna prawda jest taka, że ogarnięty psychozą Trevor okazuje się jedyną wyrazistą postacią. Zarówno Michael jak i Franklin kompletnie schodzą na drugi plan - ot przy okazji dowiadujemy się, że Michael został producentem filmowym, a Franklin najwyrażniej osiągnął życiowy sukces bo nie kradnie już samochodów i mieszka w apartamencie zakupionym przez kulawego geeka...Nawet Trevor zalicza kilka słabych momentów - od nietrzymającej się kupy demonstracji dojrzałości po scenie tortur aż do ucieczki z cmentarza (przestraszył się kilku Chińczyków?).

Fabuła



Siłą rzeczy dochodzimy do elementu który mnie bardzo rozczarowal - fabuła. Miałem nadzieję, że będzie to naprawde mocne fabularnie GTA. Czwórka była w stanie zaprezentować w miarę spójną całość, ale Piątka jest po prostu nieskładna. Elementy fabuły są bardzo "urywane" bez żadnego wyrażnego powodu. Ot jedziemy na wyznaczone miejsce i dowiadujemy się, że w międzyczasie wydarzyło sie kilka rzeczy i teraz mieszkamy sami, albo mamy nowe mieszkanie lub staliśmy się posiadaczami klubu ze stripteasem...

Słowem kluczem tej części miał być Heist - czyli napad. Powiem szczerze, że poza pierwszą tego typu misją nie pamiętam pozostałych, a samo planowanie napadu pozostawiło niesmak bo ogranicza się to raptem do wybrania "metody" - cała reszta ma marginalne znacznie w sensie fabularnym.

Wielki świat i wielkie nic

Kolejnym selling-pointem GTAV jest ogromna mapa. Rockstar spisał się na medal kiedy chodzi o tworzenie środowiska. Jest zróżnicowanie i po raz pierwszy w serii mamy równorzędne otoczenia (nie tylko miasto, ale też lasy, góry czy 'wieś'). Niestety po skończeniu gry nic mnie nie trzyma i nie zmusza do wrócenia do Los Santos. I tutaj dochodzimy do istotnego elementu który moim zdaniem nie został kompletnie przemyślany. Motywacja gracza. We wcześniejszych częściach duża kasa była wymagana na posiadłości czy firmy oraz pojazdy. W nowym GTA fundusze przychodzą bardzo nierówno i jedynym pewnym sposobem na zebranie dużej kasy jest (uwaga)... zignorowanie serii misji Franklina aż do momentu skończenia głównego wątku fabularnego. Innymi słowy jeśli wykonaliście te misje to możecie zapomnieć o kupnie pola golfowego bo gra nie pozwoli Wam bez kombinowania zarobić ponad 100 mln $.
Rockstar dał giełde do dyspozycji gracza z informacją, że to co się dzieje na giełdzie jest bezpośrednim wynikiem naszych poczynań w świecie gry. Niestety nie działa to tak jak powinno i patrząc na komentarze widzę, że to nie jest tylko moja obserwacja.

Także wielkie pytanie które zadaje sobie (i Tobie drogi czytelniku) brzmi: co robić w Los Santos? Po co zbierać pieniądze, skoro najwieksze inwestycje zwracają się po ok 6 miesiącach (mówie o czasie rzeczywistym - zajrzyjcie na Wiki GTAV na IGN). Po co kupować firmy które dają przychód rzędu 1000 $ tygodniowo i zmuszają na do wykonywania dodatkowych nudnych misji. Tutaj przy okazji chyba największy absurd z jakim się spotkałem. Po zakupie firmy taksówkarskiej Franklin dostaje czasami specjalne misje polegające na zawiezieniu klientów z punktu a do punktu b. Czyli bohater który na samym początku gry zrywa z kradzieża samochodów sportowych bo "stać go na coś lepszego" staje się chłopcem na posyłki i rozwozi klientów po mieście za liche 150-300$?

Rockstar chwalił się także opcjami tuningowania pojazdów. Po cholere mam tuningować samochody i trzymać je w garażu skoro gra jest tak skonstruowana, że przez 90% czasu nasz bohater korzysta z domyślnego pojazdu? (już pomijam kwestie błedu który sprawia, że pojazdy znikają).

Ostatnio zacząłem robić demolke ale nie trwa to długo bo ulice bardzo szybko pustoszeją, a policja jest wyjątkowo zdeterminowna, żeby nas zastrzelić nawet przy 1 gwiazdce (Wanted Level).

Dołacz do Online - tam musi być jakaś cywilizacja

Ogólnie po skończeniu GTAV mam wrażenie, że był to tylko i wyłącznie "wstępniak" do GTA Online. Bardzo drogi i bezlitośnie nahype'owany wstępniak który pokazał, że Rockstar jest mistrzem tworzenia światów, ale też mistrzem iluzji. Iluzji dawania wyboru, iluzji dobrej fabuły i iluzji ciekawych bohaterów. Cóż mam nadzieję, że GTA Online naprawde rozwinie skrzydła dzięki społeczności która nada cel tej odsłonie Grand Theft Auto.

No comments:

Post a Comment