03/02/2014

Shady Games - London/Woking 31.01/02.02

Jak wspomniałem we wcześniejszym wpisie - ostatni weekend spędziłem w Londynie grając w SFIV z grupą ludzi których poznałem na PSNie. Świetnie spędzony czas i fantastyczna okazja do pogrania/pogadania offline.

Na początek parę słów wyjaśnienia - już od prawie roku nie gram w Street Fightera za wyjątkiem piątkowych wieczorów kiedy to regularnie spotykam się z grupą graczy z UK w lobby oznaczonym jako Random Select. Cała idea polega na tym, żeby grać tylko random select przez cały wieczór, pić alkohol i rozmawiać bez dodatkowego stresu czy ciśnienia. Parę miesięcy temu dostałem zaproszenie od Feanor'a (jeden z graczy) na weekend offline'owych gier.
Od razu zaznaczam, że niestety nie mam żadnych fotek, ale czekam na Feanor'a który nagrywał niektóre walki i postara się zmontować 10 minutowy mash-up z całego weekendu. Jak tylko pojawi się filmik i zdjęcia to dodam je do tego tekstu.

PissAir travel - dzień 1wszy

Cały mój misterny plan przygotowań do weekendu został kompletnie rozbity przez niespodziewane nadgodziny w pracy. Także pomimo tego, że miałem w praktyce 2 dni wolne przed piątkiem to wszystko musiałem zamknąć w ciągu jednego dnia.
Podstawa to wyczyszczenie arcade sticka - swego czasu zawsze przed wyjazdami otwierałem pudło, wyciągałem wszystkie przyciski i czyściłem całość z nagromadzonego syfu. Normalną rzeczą jest to, że podczas grania ściera się naskórek który gromadzi się na przyciskach i w okolicach wtyk.

Fotka którą zrobiłem przed wyjęciem przycisków - dzięki temu wiedziałem jak wszystko spiąć
Stick wyczyszczony, lista rzeczy do zabrania zrobiona, karty pokładowe wydrukowane (WizzAir) no i złotówki wymienione na funty.

all cleaned up and ready!
Sam lot był w miarę ok nie licząc jebniętej pary kobiet siedzących za mną - absolutnie rozumiem, że ludzie mogą się stresować w czasie lotu i różnie to odreagowują, ale czasami warto zachować swoje przemyślenia dla siebie zamiast drzeć mordę i gadać o szczaniu przez godzinę. Ewenementem jest to, że kolejka do bramki ustawiła się na godzinę przed odlotem - nie rozumiem tego mówiąc szczerze. Czy ludzie boją się, że nie starczy dla nich miejsca? Dodatkowo wkurwia mnie przeginanie z bagażem podręcznym. Po chuj ludzie ładują wielkie torby jako podręczny? Dzięki temu nie ma szans na schowanie kurtki w schowku i trzeba patrzeć pod nogi przy boardingu bo każda panienka targa 10 kilowy bagaż.

Lądowanie na lotnisku w Luton - troche obawiałem się tego czy faktycznie rozpoznam Feanor'a, ale okazało się, że lotnisko jest małe - do tego rzucał się w oczy napis :D

THE polish Vega - yup yup
Gdy odlatywałem z Warszawy było jakieś -16 stopni - Luton przywitało deszczem (duh!) i silnym wiatrem, ale w porównaniu do tego co zostawiłem w Polsce było bardzo przyjemnie. Krótka podróż do Londynu w okolice King's Cross z Feanorem ponieważ musieliśmy poczekać na graczy z Yorkshire. Pare piwek + barowe żarcie i idziemy na dworzec. Spotykam bossco (drugiego gracza z którym regularnie gram w piątku) i Jigga który gra na X360. Powrót z Londynu do Woking gdzie mieszka Feanor, zostawiamy rzeczy i jedziemy taksówką do centrum miasta. Wizyta w pubie i parę całkiem fajnych piwek.
W drodze powrotnej wpadamy do KFC gdzie zakładam się z Feanorem, że wygram FT3 random - nagrodą jest śniadanie. Niezbyt ogarnięty facet z obsługi KFC myśli, że mówiąc o "Street Fighterze" mówimy o faktycznej walce na ulicy... ochroniarz prawie leży na podłodze ze śmiechu.

Wracamy do domu gdzie czekają na nas kupione wcześniej piwka - parę walk rozgrzewki i lecimy z "turniejem". Jako, że mamy dostępną jedna sypialnie w której są 2 posłania i do tego dużą sofę w salonie to nagrodą jest miejsce na dużym łóżku. Wygrywam chociaż kosztuje to trochę nerwów i lecimy z zakładem o śniadanie. Wygrywam ponownie i tak kończy się dzień pierwszy.

English breakfast, Guildford - dzień drugi

Kolejny dzień zaczął się od paru piwek i wizyty w jednej z knajp (śniadanie). Omlet z szynką i fasolą był całkiem git chociaż zupełnie inaczej rozumiem słowo omlet :D. Wybraliśmy się do Guildford gdzie odwiedziliśmy centrum handlowe (kupiłem prezent!), sklep z używanymi multimediami (gry, filmy etc.) - troche kusiła mnie limitowana edycja The Last of Us ale nie chciałem używki. No i na koniec pub jeszcze dwa puby gdzie w mieście znajduje się kilkanaście kilkuset letnich miejscówek także bardzo przyjemny wypad.
prezent z UK
Po powrocie zaczeliśmy przygotowania do main eventu - czyli faktyczny turniej (nagrodą znowu było łóżko w salonie + wieczna chwała). Muszę przyznać, że te "walki o coś" przywróciły bardzo fajne wspomnienia z moich pierwszych wyjazdów i turniejów. Kilka rund nerwowych, ale koniec końców udało się wygrać.
Parę istotnych starć które rozegrałem to:

Feanor (Akuma) vs tejotl (Vega)
Jigga (Ryu) vs tejolt (Vega)
bossco (random) vs tejotl (random)
Jigga (Chun) vs tejotl (Vega)
Feanor (Gief) vs tejotl (Dictator)

Pod koniec odpaliliśmy też Street Fighter Alpha 3 i zostałem kompletnie rozbity przez Akumę Feanora 1-5!

Alpha madness - Akuma takes it all
Perfect morning and goodbye - dzień trzeci

Ostatni dzień to szybki recap tego co się działo przez weekend. Zostawiam Feanorowi mały prezent w postaci TLOU i po paru piwkach pakujemy się i ruszamy do Luton. W międzyczasie zgadzamy się, że cały event nazwiemy Shady Games (jedno ze słów które często padały w trakcie naszych walk).

Luton to małe lotnisko także bez problemu przechodzę przez check-in i ruszam do bramki. Wpadam jeszcze do sklepu na lotnisku - zgarniam gazetę o PS4 oraz ciekawie wydany poradnik do Minecrafta (niecałe 8 GBP także całkiem git).

Samolot oczywiście wypakowany po brzegi, a na każdego pasażera przypada 15kg bagażu podręcznego także po raz kolejny mogę pomarzyć o włożeniu kurtki do schowka. Do tego miejsce przy kiblu także co chwila ktoś się kręci (2h lot...). Lądowanie w Warszawie - ciemno i zimno także decyduję się na taksówkę do domu. Nie wspomniałem o tym wcześniej ale pogoda przez cały pobyt w UK była świetna - słońce i czasem deszcz, ale temperatury zdecydowanie na plus także wspaniała odmiana od mrozu w Warszawie.

Piwka i dieta przez ostatnie 2 dni dają o sobie znać także łapie mnie zmęczenie. Na szczęście knajpa obok domu jest otwarta także biorę większego hamburgera na wynos i tak kończy się moja przygoda z UK :)

fuck you KFC!
Jeszcze raz chciałbym podziękować całej trójce za świetny weekend i godziny gry i rozmów offline!

SHADY ENGLISH COMMENT

Feanor - thank you for hosting this event mate and for driving my ass around London and the area. Hope you're able to get back to your spinach and protein shakes after all that kebab-pizza and beer madness!

bossco - priceless to meet you in person and hear those comments offline. Had some good'ol random fights that I missed so much in the online lobby for past few weeks :) 

Jigga - great to meet you mate. Too bad you're on different platform as I really enjoyed our serious fights. Kind of remind me of the feeling I had during my first tournaments.

To sum up lads - can't think of a better first-time visit in UK. Yet another example of Street Fighter taking me to different places and meeting wonderful people. Thank you!

1 comment:

  1. Miła lekturka, mam nadzięję że hype jakiś na ultre jest, bo jeszcze za młody byłem żeby z Tobą pić na poprzednich bursach, ziomeczku
    -van

    ReplyDelete