12/05/2010

Przestarzały silnik+stara gwardia=New Vegas

   Serię Fallout cieszy się ogromną popularnością – bez względu na to mowa o klasycznych odsłonach czy F3 i dodatkach wypuszczonych przez Bethesde. Informacja o nowym Falloucie pojawiła się już dość dawno, jednak ostatnio opublikowano nowe informacje na temat tej produkcji. Wiemy, że produkcją zajmie się Obsidian – częścią którego są ludzie z nieistniejącego już Black Isle Studios – czemu o tym wspominam? To ciekawe wydarzenie – powrót twórców oryginalnego Fallouta. Dla wielu już sam ten fakt sprawia, że warto przyglądać się New Vegas, ale w moim przypadku kluczowe okazały ujawnione niedawno szczegóły.
    Fallout 3 to dla mnie gra przeciętna – nie chce jej porównywać do oryginalnych Falloutów bo to nie ma większego sensu, ale ogólnikowo stwierdzę, że brakuje jej „tego czegoś”. Eksploracja jest całkiem przyjemna – do czasu aż po raz 100 widzimy zniszczony budynek, po raz kolejny schodzimy do metra, po raz setny widzimy ten sam terminal, te same wnętrza itd. Dlatego cieszy mnie to, że nowy Fallout przeniesie nad do tętniącego życiem miasta – w świecie gry Vegas przetrwało wojnę, a do miasta ciągle jest dostarczany prąd. Cudowna odmiana po nudnym Capital Wasteland. Jednocześnie obszar do eksploracji jest równie duży jak ten w F3 więc o skalę nie musimy się martwić.
    Jedną z drażniących mnie rzeczy w trzeciej części Fallouta było bezsensowne użycie elementów gore i ogólnie brutalności. Twórcy postanowili pokazać okrutny świat i... zaczyna się całkiem nieźle. Po wyjściu ze schronu widzimy szkielety ludzi którym odmówiono wejścia do środka – na ziemi leżą transparenty wyrażające zarówno desperację ludzi na zewnątrz jak i nienawiść do tych siedzących w schronie. Później jest jeszcze mroczniej gdy trafiamy np do szkoły – małe szkielety zamknięte w klatkach, krew i porozrzucane zabawki... tyle, że bardzo szybko okazuje się, że ten obraz będziemy oglądać niemal w każdym innym budynku. Te same korpusy podwieszone na hakach pod sufitem, w łóżkach i wannach szkielety, walające się po podłodze ludzkie szczątki – w sensie ilości Bethesda sięgnęła do granic absurdu. W efekcie gracz bardzo szybko przyzwyczają się do tego całego okrucieństwa i przestaje to robić jakiekolwiek wrażenie, a przecież nie o to chodzi. Liczę na to, że w New Vegas takiego przesytu nie uświadczymy (chociażby ze względu na nowe miejsce akcji).
    Kolejną słabością F3 były dialogi i ogólnie interakcja z NPCami – z reguły drętwe dialogi, każdy z rozmówców stawał na baczność, brak jakichkolwiek emocji – trafiły się perełki, ale ciężko znaleźć momenty zapadające w pamięć. Tutaj podobnie jak w poprzednich punktach liczę na to, że nowa lokalizacja wymusi większe przywiązanie do dialogów i NPCów. Obecność twórców klasycznej serii prawdopodobnie oznacza też powrót charakterystycznego humoru z części pierwszej i drugiej.
    W wersjach konsolowych gra Bethesdy nie zachwycała – kiepska grafika, animację postaci odważę się nawet nazwać „skandaliczną”. Jedyna rzecz „na plus” to fakt, że po wejściu na jakiś wyższy punkt faktycznie można było się rozejrzeć po okolicy. Z tego wiem, New Vegas powstaje na tym samym silniku i wielkich zmian na tym polu nie można oczekiwać. Cóż mam nadzieję, że przynajmniej pojawią się jakieś zmiany kiedy chodzi o animację postaci.
    Na koniec zostawiłem w mojej ocenie największą wadę Fallout 3 – śmiesznie niski poziom trudności. Być może „za dobrze” rozwijałem postać, a być może „zbyt szybko” osiągnąłem 20 poziom, ale ogólnie grę oceniam jako bardzo łatwą. Fakt, że tak mało jest wymagających przeciwników bardzo mnie zawiódł. Co gorsza przez kilkadziesiąt godzin gry zbierałem wszystkie śmieci, komponenty, bronie, pancerze, amunicje i jedzenie – wszystko na darmo bo okazało się, że to niezwykle nieprzyjazne dla ludzi pustkowie to istna kopalnia sprzętu, capsów i czego tam sobie tylko wymarzycie. Zginąć w walce było niezwykle trudno, a chciałbym zaznaczyć, że grę ukończyłem grając niezbyt silną fizycznie postacią więc nie cierpiałem na nadmiar HP czy ogólnie możliwości bojowych. Odpowiedzią na moje zrzędzenie jest tryb Hardcore (robocza nazwa?), który urzeczywistnia idee „ekstremalnego survivalu” w New Vegas - nasz bohater musi regularnie jeść i pić, stimpacki potrzebują czasu, żeby zadziałać więc nie można ich wykorzystać do natychmiastowej regeneracji HP, poważniejsze urazy (jak złamania) można wyleczyć wyłącznie u doktora, do tego każdy przedmiot będzie miał swoją wagę – nawet amunicja. Innymi słowy – mechanika gry w końcu wymusi na graczu wczucie się w rolę. Żadnego biegania z 8 rodzajami broni, stosem amunicji i kilkudziesięcioma stimpakami w kieszeniach. Dla mnie to świetna wiadomość.
    Koniec końców – pomimo tego, że F3 oceniam bardzo nisko (w porównaniu do sukcesu jaki ta gra odniosła) to z niecierpliwością czekam na New Vegas. Liczę na długie godziny wymagającej gry. Mam też nadzieję poczuć klimat klasycznych Falloutów i zobaczyć znacznie ciekawszy, bogaty i wypełniony NPCami świat. Pozostaje czekać do jesieni i trzymać kciuki za starą gwardię z Black Isle Studios.

No comments:

Post a Comment